Teksty.

Nasz Dziennik, 4-5.03.2006

Artur Oppman - piewca chwały narodowej

Trzy pokolenia znały, recytowały i śpiewały utwory Or-Ota, przesiąknięte wielką miłością Ojczyzny, o którą nieugięcie walczył. Jego poezja miała szczególnie mocny wydźwięk w latach wzmożonej rusyfikacji. Jego przyjaciel Antoni Bogusławski podkreśla: "Zmilitaryzował naród, który zaczynał zapominać o broni i o wojsku. Nie był ptakiem śpiewającym sobie i ludziom z dopustu Bożego, ale podżegaczem serc, choćby zapomnieć miano kiedykolwiek jego strof, nic nie zdoła zmienić faktu, że był dla Polski werbownikiem jej przyszłych żołnierzy".

Artur Oppman urodził się 14 sierpnia 1867 r. w Warszawie. Pochodził z niemieckiej rodziny mieszczańskiej, która w 1708 r. przybyła do Polski z Turyngii. Polkami były jego matka i babka, dziadek brał udział w Powstaniu Listopadowym, ojciec zaś w Powstaniu Styczniowym. Artur Oppman wzrastał więc w atmosferze gorących popowstaniowych uczuć patriotycznych. Wpływ na kształtowanie się jego osobowości miał też kultywowany w domu wielki szacunek dla Napoleona. Pierwsze nauki pobierał w II Gimnazjum w Warszawie, gdzie zaczął boleśnie odczuwać więzy, jakie zaborca rosyjski narzucił na szkoły. Tam też jego bunt znalazł swój upust w działalności konspiracyjnej.

Poeta starej Warszawy

Po kilku latach nauki w gimnazjum przeniósł się do słynnej w owym czasie Szkoły Handlowej im. Leopolda Kronenberga. Wtedy to zaczął podejmować swoje pierwsze próby poetyckie. Zadebiutował w 1883 r. na łamach "Dziennika dla Wszystkich" wierszem podpisanym Or-Ot. Skąd wziął się ten oryginalny pseudonim, wyjaśnia Zdzisław Dębicki: "Powstał on zgoła przypadkowo, wskutek niewyraźnego pisma młodego autora. Pierwszy swój wiersz podpisał on pierwszymi dwiema literami imienia i nazwiska 'Ar-Op'. Litery te były jednak nieczytelne i zecer zamiast 'Ar-Op' złożył 'Or-Ot'. Z tym podpisem zjawił się wiersz i tak już zostało na zawsze".

W szkole zaprzyjaźnił się Oppman ze starszym o sześć lat, również przyszłym poetą, Antonim Langem. On to namówił go, by swoje wiersze zaniósł do redakcji "Kuriera Warszawskiego", "Wędrowca" i "Kuriera Codziennego", które to pisma nastawione były na promocję młodych talentów. Tak się też stało i młodzieńcze utwory Or-Ota znalazły się na ich łamach. Fakt ten dodał odwagi i wiary we własne siły początkującemu poecie, który w latach 1883-1885 zaczął publikować swoje utwory również w "Tygodniku Ilustrowanym", "Kłosach" i "Świcie".

W latach 1890-1892 Artur Oppman kontynuował naukę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, gdzie studiował filologię polską. Szczególne zainteresowanie wzbudziły w nim badania języka i literatury XVI w., której stał się wyśmienitym znawcą. "Zasób jego wiadomości w tej dziedzinie jest wprost zastanawiający. Zdaje się, że nie ma z tego zakresu dzieła naukowego, pamiętnika, a nawet artykułu w starych czasopismach, który by nie przeszedł przez ręce Or-Ota" - pisze Dębicki. Studia jednak przerwał, kiedy wstąpił w związek małżeński z Władysławą Trynkiewiczówną, z którą miał troje dzieci: córkę i dwóch synów.

Po ślubie wrócił do swojej ukochanej Warszawy, będącej dla niego - jak przypomina Zdzisław Dębicki - "domem pełnym tradycji, pełnym wspomnień nanizanych na różaniec pamięci od najwcześniejszych lat dzieciństwa, poprzez wszystkie dni młodości i lat męskich" i osiadł w niej już na stałe. Często chodził na Stare Miasto, zaglądał do winiarni Fukiera, snuł długie rozmowy ze stróżem nocnym czy handlarką warzyw. Interesowało go wszystko, począwszy od piosenki plebejskiej, poprzez najrozmaitsze zwyczaje, obyczaje, na legendach warszawskich o syrenie, bazyliszku czy złotej kaczce skończywszy.

W czasach, w których przyszło mu żyć, panowała wzmożona rusyfikacja i nie można było publicznie manifestować swoich uczuć patriotycznych bez żadnych konsekwencji. Oppman jednak pisał wówczas płomienne patriotyczne utwory i jak gdyby nie zważając na oficerów rosyjskich, których postaci często majaczyły w tle jakiejś ulicy, przemierzał tylko sobie znane szlaki, wspominając wielkość dawnej Rzeczypospolitej. Tadeusz Hiż tak to obrazuje: "Po ulicach Warszawy rozjeżdżał Hurko z czerkiesami i Maria Adrejewna, albo jakiś oficer w 'proletce' z sołdatem na koźle, a młody Oppman chodził w niedzielę na Rynek, na Freta, na Krzywe Koło, na Bugaj, na Wąski Dunaj, na Kamienne Schodki, Rybaki. Chodził i marzył. O tym, jak to żyli tu ludzie dawniej, wtenczas jeszcze, kiedy gubernialne jego miasto było stolicą państwa". Zaczął wówczas pisać swoje słynne obrazki starowarszawskie, wskrzeszając z zapomnienia dawnych mieszkańców Starówki, opiewając piękno jej zabytkowych domów i uliczek. Adam Grzymała-Siedlecki wspomina: "Fenomenalne znawstwo przeszłości warszawskiej łączyło się w nim ze wzruszającym umiłowaniem każdego starego kamienia, każdego zaułka, każdej linii architektonicznej i całej moralnej treści, którą przeszłość Warszawy przekazała. (...) Kochał do niepamięci Warszawę nie tylko za jej piękno, ale i za to, że ona mówiła doń i Insurekcją Kościuszkowską, i Kilińskim, i Rzezią Pragi, i Nocą Listopadową, i Pięciu Poległymi, i Rządem Narodowym z 1863 r., i szubienicami Traugutta i towarzyszów. (...) Jemu w scenerii murów warszawskich wstawali z grobów ci wszyscy czeladnicy i młódź rzemieślnicza ze stycznia 1863 r. On też w poezji polskiej stał się naczelnym laudatorem warszawskich warsztatów rękodzielniczych, on tym szewcom, krawcom Starego Miasta nadawał herby legendy".

Na rok 1889 przypada debiut książkowy Or-Ota. Ogłosił wówczas tom pt. "Poezje". Dwa lata później opublikował pisany stylizowaną gwarą poemat "Na obcej ziemi", poświęcony niedoli chłopów, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia kraju i wędrówki za chlebem.

Ku pokrzepieniu serc

W 1893 r. pojawił się zbiór "Ze Starego Miasta", a w 1894 r. - tomik "Pieśni", w którym wyraźnie głosi, że obowiązkiem poety jest podnoszenie na duchu i krzepienie serc. W swym poetyckim dorobku oprócz wymienionych już pozycji ma Or-Ot jeszcze m.in. tom wierszy "Wiosenne kwiecie" (1895) oraz "Monologi i deklamacje" (1902). Ożywiona po studiach uniwersyteckich działalność literacka Oppmana zaowocowała tym, że jego wiersze coraz częściej zaczęły pojawiać się w prasie, m.in. w "Biesiadzie Literackiej", "Bluszczu", "Kłosach", "Tygodniku Mód i Powieści", a także w "Wędrowcu", którego w latach 1901-1905 był redaktorem. Kiedy w 1909 r. ukazał się jego "Wybór poezji", Maria Konopnicka pisała: "Or-Ot nie śpiewa, byle śpiewać. Nie jest błędnym rycerzem, trubadurem pieśni. On ma Rzecz swoją do narodu swego i Rzecz tę z trybuny pieśni wypowiada. On ma swoją sprawę. Świętą sprawę swoją, której bojownikiem jest, i za którą idzie na ubitą ziemię z otwartą przyłbicą. Pieśń jego ma Zawołanie swoje. Swoje piękno, swoje gorące hasło. Or-Ot jest żołnierzem, który gdziekolwiek idzie, o cokolwiek walczy, czuje nad sobą szum sztandaru swego. Na sztandarze jedno tylko słowo: 'Warszawa'. Ale ze słowa tego widna Polska cała. (...) 'Warszawa' Or-Ota to uczuciowa zasada narodowej ciągłości, narodowego trwania. To ton głęboki, niezniszczalny nurt życia, który się niesie pod powierzchnym jego prądem. 'Warszawa' Or-Ota to szum Wisły, pędzącej nieprzerwanym, owszem: nie dającym się przerwać ciekiem, spod Cieszyna, po Gdańsk i po Bałtyk. To barykada wzniesiona może trochę bezładnie, z materiałów, jakie się znalazły pod ręką, ale na której szczycie stoi krzepko Kiliński w mieszczańskiej rogatywce swojej. 'Warszawa' Or-Ota to Kołłątaj, Staszic, Dekert, Małachowski. Ta to Warszawa ma w pieśni Or-Ota punkt drgający, serce żywe, Stare Miasto swoje. Tam jest przeszłość, z której się przyszłość narodzi. Tam są prochy i popioły, z których powstanie syn jutra, moc ludu".

W latach 1905-1920 Or-Ot pracował w "Tygodniku Ilustrowanym". Czas ten wypełniony był kontaktami poety ze światem literackim i artystycznym Warszawy. W jego domu przy ul. Kanonii 8 bywali m.in.: Bolesław Prus, Stefan Żeromski, Felicjan Faleński, Władysław Reymont, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Bolesław Leśmian, Antoni Lange, Wojciech Kossak, Jan Lechoń i inni. Choć Oppman zdobył literacką sławę już w młodym wieku i publikował wiele utworów, to wciąż brakowało mu pieniędzy. Jego przyjaciel Antoni Bogusławski wspomina: "W domu Or-Ota nie przelewało się właściwie nigdy. Nawet wtedy, kiedy odziedziczona po ojcu fabryczka, a potem kamienica staszicowska na Kanonii dawały jakie takie dochody, Or-Ot urządzał się z zasady tak, że zawsze był bez grosza. Nie ratowały nawet zaliczki otrzymywane w swoim czasie bez trudu i spłacane łatwo płynnym, samorodzącym się wierszem".

Wdzięczność wielu małych odbiorców wzbudziły jego utwory dla dzieci, których od 1894 r. wydał Or-Ot bardzo dużo. Podkreśla się, że dzięki prostocie i melodyjności, które cechują jego twórczość, Oppman uczynił bajkę dla dzieci swoistym dziełem sztuki. Zajmował się również redagowaniem kalendarzy, almanachów czy zbiorów poezji. Wymienić tutaj należy takie pozycje, jak: "Skarbiec poezji polskiej" (1897), "Rok 1830 i 1831" (1916), "Księstwo Warszawskie" (1917), "San Domingo" (1917). W swoich wierszach - nie tylko tych dotyczących starej Warszawy, ale także mniej znanych ogółowi utworach patriotycznych - utrwalił pamięć bohaterów narodowych, zjawisk, ludzi i spraw należących do przeszłości. Mowa tu o takich zbiorach, jak: "Pieśni o sławie" (1917), "Pieśni o belwederskim powstaniu" (1918), "Pieśni o Księciu Józefie" (1918), "Kiliński" (1919) czy "Hymn wolności" (1925).

Artur Oppman był członkiem Straży Piśmiennictwa Polskiego, troszczącej się o rozwój kultury i nieskazitelność polszczyzny. Był także członkiem honorowym Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich, a w latach 1909-1911 i 1918 - członkiem zarządu tego Towarzystwa. Miłość Ojczyzny sprawiła, że w roku 1920 zaciągnął się jako szeregowiec do piechoty. Odbywał służbę w dziale oświatowym, m.in. redagując przez dwa lata "Żołnierza Polskiego". Henryk Szletyński wspomina: "Po niespełna dziesięciu latach nasz poeta dopłynął do rangi podpułkownika, zdobywając po drodze krzyże i medale". Obchody związane ze wskrzeszeniem państwowości polskiej zaważyły w decydujący sposób na dalszej twórczości Oppmana. Jego wiersze deklamowano na najrozmaitszych koncertach, akademiach, inauguracjach. W 1928 r. został wyróżniony Nagrodą Literacką miasta Warszawy. Dwa lata później ukazały się jego "Śpiewy historyczne" i "Pieśń o Rynku i zaułkach", a w 1936 r., już po śmierci poety, zbiór jego wierszy żołnierskich pt. "Służba poety". Popularnością cieszyły się także jego jasełka "W noc Bożego Narodzenia", które obiegły cały kraj. Układał również teksty do szopek, m.in. do "Szopki warszawskiej" i "Szopki polskiej".

Pod koniec życia poeta przeniósł się ze Starego Miasta na Żoliborz. Zmarł 4 listopada 1931 r. i został pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach. Nad jego grobem Jan Lorentowicz powiedział: "Odszedł w zaświaty poeta, który w ciągu czterdziestu kilku lat swego życia twórczego miał jedną tylko namiętność: bezgraniczne ukochanie Ojczyzny".

Piotr Czartoryski-Sziler

< < Powrót