Teksty.

Nasz Dziennik, 11-18.09.2005

WIELCY ZAPOMNIANI

Karol Szajnocha - wielki polski dziejopis

Karol Szajnocha - drzeworyt według olejnego portretu pędzla Juliusza Kossaka z poł. XIX wieku  Fot. arch.

Kto wie, czy powstałyby historyczne obrazy Jana Matejki i "Trylogia" Henryka Sienkiewicza, gdyby nie Karol Szajnocha. To w jego pracach znajdowali oni inspirację do tworzenia swoich wielkich dzieł, podobnie zresztą jak inni znani polscy pisarze i poeci - Józef Ignacy Kraszewski, Teofil Lenartowicz, Antoni Edward Odyniec, Wincenty Pol, Mieczysław Romanowski czy Stanisław Wyspiański. Oparte na ściśle naukowym gruncie opowieści historyczne Szajnochy służyły m.in. pokrzepieniu serc Polaków zgnębionych uciskiem Ojczyzny i prześladowaniami zaborców.

Karol Szajnocha przyszedł na świat 20 listopada 1818 r. w Komarnie pod Samborem jako syn zniemczonego Czecha Wacława i Marii z Łozińskich (jego kuzynami byli pisarze Walery i Władysław Łozińscy). Ojciec Szajnochy, z wykształcenia lekarz, porzucił zawód medyczny i osiadł w Galicji jako tzw. mandatariusz - pełnomocnik zaborczej władzy austriackiej, co nie przeszkodziło temu, że Karol wyrósł na wielkiego polskiego patriotę. Ojciec, inaczej niż wielu jego rodaków - Czechów w tym czasie, nie wysługiwał się władzom austriackim, ale zżył się ze społeczeństwem polskim, nauczył się mówić po polsku, ożenił się z Polką i spolonizował tak dalece, że dzieci wychował na Polaków.

Wcześnie rozbudzony patriotyzm

Karol czuł się Polakiem od najmłodszych lat. Początkowo naukę pobierał w domu, a następnie uczęszczał do szkół średnich w Samborze i we Lwowie, w których to starał się zatrzeć ślady swego niepolskiego pochodzenia, zmieniając z wolna pisownię swego nazwiska. "Ów wcześnie rozbudzony polski patriotyzm oraz rozpowszechniane już w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku idee wolnościowe i niepodległościowe, które miały wkrótce doprowadzić w różnych państwach Europy do rewolucyjnych ruchów Wiosny Ludów - pisze Witold Szolginia w 'Tamtym Lwowie' - spowodowały konflikty młodego Szajnochy z ówczesną galicyjską zaborczą rzeczywistością. Już jako lwowski uczeń gimnazjalny miewał spore nieprzyjemności za rozpowszechniane przez siebie własne wiersze o treści patriotycznej". W 1835 r. podjął studia na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego, lecz już na początku następnego roku został wraz z innymi polskimi patriotami uwięziony w lwowskim więzieniu "u Karmelitów". Przyczyną jego uwięzienia było podejrzenie rozrzucania w rocznicę Powstania Listopadowego w gmachu Uniwersytetu i w kościele OO. Bernardynów ulotek o patriotycznej treści. Został oskarżony o "zbrodnię zaburzenia spokoju wewnętrznego" i osadzony w kryminale, w którym spędził półtora roku. Trzymano go tam w kajdanach założonych na nogi i ręce, w zupełnej ciemności. Stęchłe powietrze, ustawiczna wilgoć i mrok miały szkodliwy wpływ na jego młody organizm. Jednakże pobyt w więzieniu zaważył w sposób decydujący na przyszłym życiu tego wielkiego historyka. U XIX-wiecznego pamiętnikarza Władysława Zawadzkiego znajdujemy taki oto zapis, dotyczący pobytu Szajnochy "u Karmelitów", który ten mu zrelacjonował: "Więzienie to, pomimo woli tych, którzy mnie w nim umieścili, stało się dla mnie dobrodziejstwem. W nim spoważniała myśl, dusza nabrała hartu; w osamotnieniu rozważniej można patrzeć na świat i głębiej pojmować jego stosunki i znaczenie. A co najwięcej - tam poczułem po raz pierwszy potrzebę pracy i tam nauczyłem się pracować. Odtąd praca stała się koniecznością dla mnie i pozostanie nią na zawsze. Dziś pozostawiony sam sobie, gdy kariera urzędnicza została dla mnie raz na zawsze zamkniętą ze wszystkimi korzyściami i wygodami, czuję jedno tylko w duszy pragnienie - rozszerzenia mej wiedzy. Nie żałuję, że się tak stało - i owszem, dziękuję Bogu, iż zwrot okoliczności dozwolił mi jasno przejrzeć i zmusił niejako do obrania zawodu naukowego, zamykając inne drogi przede mną". Trzeba podkreślić, że wiedzę Szajnocha zdobywał jako samouk, ponieważ po uwięzieniu został natychmiast wydalony z Uniwersytetu Lwowskiego z bezwzględnym zakazem dalszego kształcenia się na wyższych uczelniach austriackich. Wszystko więc do czego doszedł, zawdzięczał swojej niezwykłej pracowitości i ogromnej wytrwałości w finalizowaniu celów, które sam sobie wyznaczał.

Niezłomny hart ducha

Już w więzieniu wykazał się wielkim hartem ducha. Nie mając tam nic do czytania oprócz podręczników gramatyki i słowników, zajął się nauką języków obcych. W ciągu tego krótkiego czasu opanował angielski w takim stopniu, że czytał w oryginale dzieła Szekspira i przekładał na polski poezje angielskie. Po wyjściu z niewoli postanowił, że zostanie literatem parającym się tematyką historyczną. Tak jak wcześniej uczył się amatorsko języków, tak teraz sam zabrał się do studiowania literatury i historii. Dopiero w późniejszym czasie pomagał mu w nauce znany historyk i literat dawnego Lwowa August Bielowski. Na tyle dobrze opanował obie te dziedziny, że wkrótce sam zaczął uczyć ich innych. Wspomniany już Władysław Zawadzki tak pisze o tamtym okresie życia Szajnochy: "Pozyskał sobie wkrótce dosyć lekcji jako bieglejszy od innych korepetytorów, posiadający lepszą od nich wymowę, wykład bardziej obrazowy, powabniejszy, gruntowniejszą znajomość przedmiotu i głębszy pogląd. Zjednywało mu i to także więcej lekcji, że uczył metodą Jaźwińskiego, a była to nowość ponętna swą obrazowością". Oprócz tego dorabiał, współpracując z periodykami o profilu kulturalno-literackim, takimi jak: "Dziennik Mód Paryskich", "Tygodnik Polski", "Rozmaitości", "Dziennik Literacki". Ale to dopiero dziejopisarstwo i rozprawy historyczne, a nie próby tworzenia literatury pięknej, sprawiły, że nazwisko Karola Szajnochy stało się bardzo głośne. "Te właśnie rozprawy - stwierdza Witold Szolginia - rozpowszechniane za pośrednictwem periodyku Ossolineum 'Biblioteka Zakładu', zwróciły na Szajnochę uwagę świata nauki. Dowodziły bowiem w sposób oczywisty, że oto pojawił się we Lwowie pracownik naukowy z prawdziwego zdarzenia, bystry i logiczny w formułowaniu wniosków natury historycznej, a przy tym obdarzony rzetelnym talentem literackim, o świetnym, żywym i obrazowym stylu. Przekonany dowodami uznania dla swych udanych prób pisarstwa historycznego oraz dostatecznie już przeświadczony o swoim właściwym powołaniu i posłannictwie życiowym - Szajnocha powziął jakże śmiałą decyzję stworzenia ni mniej, ni więcej, tylko wielkiego, naukowego dzieła, przedstawiającego całe, długie dzieje Polski, od czasów panowania Mieszka I, aż po czasy Szajnosze współczesne".

Wielka historia Polski

miała zostać spisana w kilkunastu monografiach. W 1849 r. powstała pierwsza - historia panowania dwóch pierwszych władców Polski, która nosiła tytuł "Bolesław Chrobry". Praca ta napisana była w sposób tak znakomity i obrazowy, że od razu przyniosła jej autorowi wielki rozgłos. Następna monografia opisywała rządy Władysława Łokietka, ale dopiero monumentalne, trzytomowe dzieło "Jadwiga i Jagiełło", wydane w latach 1855-1856, scementowało pisarską pozycję Szajnochy. W takim samym stopniu krytycy i czytelnicy dzieł Szajnochy okrzyknęli go "wielkim narodowym dziejopisem". Wymienić tutaj z pewnością należy jeszcze takie dzieła tego znakomitego lwowskiego historyka, jak dwutomowe "Dwa lata dziejów naszych 1646 i 1648" opublikowane w latach 1865 i 1869, czterotomowe "Szkice historyczne" wydane w latach 1854-1869, "Obrazy lechickie", "Śmierć Czarnieckiego" czy "Obyczaje pierwotnych Słowian". Poza tym pisarz stale współpracował z wymienionymi wyżej periodykami. Praca jego była szalenie ciężka, lecz dzięki temu bardzo owocna. Oddajmy jeszcze raz głos Władysławowi Zawadzkiemu: "Mało który z autorów, zwłaszcza pracujących na polu naukowym, doszedł za życia do takiej wziętości powszechnej, do takiej sławy i znaczenia, jak Karol Szajnocha. Innych dzieła czytano, studiowano i oceniano w ściślejszych kołach lub kółkach uczonych; Szajnochę czytali wszyscy, lubowali się w jego dziełach i rozchwytywali je skwapliwie. Żadne dzieło w Galicji nie miało takiego pokupu, jak jego 'Jadwiga i Jagiełło', żadne wydawnictwo nie przyniosło nakładcom lwowskim takich korzyści, jak nakład dzieł Szajnochy. Jak w literaturze naszej powieściowej swego czasu J.I. Kraszewski urokiem swojskiej powieści ogarnął i do czytania pobudził wszystkie sfery publiczności, zyskując literaturze coraz szersze koła czytelników, podobnie Szajnocha urokiem opowieści historycznej na ściśle naukowym gruncie opartej, budził zamiłowanie do historii w szerokich kołach czytelniczych i zyskiwał dla niej adeptów, ożywionych coraz bardziej przekonaniem o potrzebie i znaczeniu tej nauki. W dziełach jego czerpano nie tylko znajomość dziejów, ale zarazem coraz większe naukowej wiedzy pragnienie. Przeszłość umiejętnie odtworzona w obrazach tak wyrazistych i tak żywym zawsze nałożonych kolorytem, przemawiała szczególniejszym urokiem do tych nawet czytelników, którzy nie byli w stanie pojąć naukowej prac tych wartości. Stąd też dzieła Szajnochy mają podwójne znaczenie, którym oceniać należy stanowisko jego w naszej literaturze". Poczytność dzieł Szajnochy spowodowana była więc głównie faktem, że jego prace oparte były na metodzie narracyjnego opisu dziejów, zwanej popularnie "szkołą opowiadającą". Zapoczątkował tym samym w literaturze polskiej eseistykę historyczną. Co ważniejsze, przyczynił się do szerszego zainteresowania społeczeństwa wielką przeszłością Narodu Polskiego i wzmocnienia uczuć patriotycznych.

Schyłek życia

W 1853 r. Karol Szajnocha został zatrudniony w Zakładzie Narodowym imienia Ossolińskich jako kustosz. Wciąż jednak to praca pisarska była jego prawdziwą pasją i miłością. Pisał stale, bez wytchnienia, nie zważając na porę dnia czy nocy, dopóki nie ukończył tego, co zamierzył. By nic go w tej trudnej pracy nie rozpraszało, żeby w pełni mógł skupić się na studiowaniu materiałów źródłowych, unikał kontaktów towarzyskich, żyjąc w odosobnieniu jak w celi klasztornej. Normą było dla niego chodzenie spać bardzo wcześnie po południu, by po przespaniu kilku godzin wstać około północy i pracować nieprzerwanie często do godziny jedenastej. Wszystko robił dla innych, ku pokrzepieniu serc, podrywając swymi pracami serca zniewolonych Polaków, przywracając im poczucie godności i polskości. W zdumienie wprawić może fakt, że kiedy Szajnocha stracił wzrok z powodu iście katorżniczej pracy, którą sam sobie narzucił, kontynuował swoje zajęcia. Pracował intensywnie dzięki pomocy innych ludzi, którzy, kierując się jego wskazówkami, przeprowadzali kwerendy biblioteczne i archiwalne. Dyktował także swoje teksty, które spisywały wynajmowane osoby. Brakowało mu jednak ciszy, spokoju i samotności, zaprojektował więc urządzenie w postaci drewnianej tablicy o wielkości rozłożonego arkusza papieru, zaopatrzone w poziome, ruchome listewki-prowadnice, pozwalające mu na pisanie po ciemku. Przyrządem tym posługiwał się aż siedem lat, do czasu kiedy to już zaczęły go całkiem opuszczać siły. Zmarł 10 stycznia 1868 roku.

Pogrzeb Karola Szajnochy był wielką, żałobną manifestacją narodowo-patriotyczną, jakiej mieszkańcy Lwowa od dawna nie widzieli. Za trumną tego "narodowego dziejopisa polskiego" szli przedstawiciele najwyższych władz Galicji, arystokracji, świata nauki, kultury i sztuki, a także przedstawiciele wszelkich klas społecznych. Pochowany został na cmentarzu Łyczakowskim. Na jego grobie stanął jeden z najpiękniejszych pomników znajdujących się na terenie lwowskiej nekropolii.

Piotr Czartoryski-Sziler

< < Powrót