Ćwiczenia Adwentowe #25

cwiczenia-adwentowe

 

Znajdź przestrzeń, żeby się teraz modlić. Odłóż telefon, zamknij inne okna w przeglądarce. Spokojnie przeczytaj Słowo Boże. To słowo, które Bóg dziś kieruje do ciebie. Zadaj sobie pytanie: co to Słowo mówi mi dzisiaj? Później przeczytaj tekst medytacji i zapamiętaj ćwiczenie na jutro!

 

>> I Czytanie

>> Ewangelia

Scena z dzisiejszej Ewangelii, czyli wypowiedziany przez Maryję hymn uwielbienia, stanowi kontynuację fragmentu o jej spotkaniu z Elżbietą. Matka Boża wychwala Boga za to, co dokonał w życiu jej i matki Jana Chrzciciela. Bóg okazał swoją wszechmoc i przypomniał, że dla Niego, nie ma nic niemożliwego.

Maryja wymienia trzy kategorie ludzi, którzy także doznają szczególnej Bożej łaski: głodnych, pokornych i bojących się Boga. Głodni to ci, którzy zdali sobie sprawę, że to, czym żyją na co dzień, nie jest w stanie ich nasycić. Jeżeli jesteśmy „bogaci”, to niczego nam nie brakuje – także Boga. Jedynym problemem jest to jak utrzymać owo bogactwo, a najlepiej jeszcze je pomnożyć. Wiele osób uważa, że wiara nie jest im potrzebna, bo o wszystko potrafią zawalczyć sami. Niestety okazuje się, że życie nie raz okrada nas z tego wszystkiego. Jaki głód wówczas się pojawi? Oby to był głód Boga, dla którego nigdy nie jest za późno.

Być pokornym znaczy odwrócić wzrok od siebie, zacząć dostrzegać wokół ludzi, ich radości i smutki, sukcesy i problemy. Być pokornym to znaczy przestać myśleć tylko o sobie – porównywać się, zazdrościć, wynosić się nad innych, oceniać, osądzać. Gdy zobaczysz obok siebie zwykłego człowieka, podobnego sobie, może któregoś dnia zobaczysz w nim także Boga.

A co to znaczy: bać się Boga? To znaczy każdego dnia pytać się, czy jestem gotowy, aby przyszedł dziś?

ks. Piotr Rymuza, DA SANDAŁ

 

>> ĆWICZENIE NR 25

Włącz się w przygotowania do Świąt, zadbaj o „dobry uczynek” w ramach zajęć domowych, które nie są twoim obowiązkiem.

 

>> BAJKA NA DOBRANOC

B. Ferrero, „Przygoda na pustyni”

Pewien człowiek zabłądził na pustyni i od dwóch dni wędrował wśród nie kończących się, rozgrzanych słońcem piachów. Był już u kresu sił.

Niespodziewanie ujrzał przed sobą sprzedawcę krawatów. Nie miał on przy sobie nic innego – jedynie mnóstwo krawatów. I natychmiast próbował sprzedać jeden z nich człowiekowi umierającemu z pragnienia. Wyczerpanemu i spragnionemu wędrowcy handlarz wydał się szalony: Czyż ktoś przy zdrowych zmysłach próbowałby sprzedać krawat człowiekowi łaknącemu jedynie wody?

Sprzedawca wzruszył obojętnie ramionami i ruszył w dalszą drogę. Przed zapadnięciem zmroku znużony wędrowiec, już z wielkim trudem poruszający zbolałymi nogami, uniósł głowę i osłupiał: znajdował się przed elegancką restauracją, obok której stał szereg samochodów! Budynek był okazały, a dookoła niego rozciągała się pustynia. Z trudem dowlókł się do drzwi restauracji i prawie mdlejąc z pragnienia wyszeptał:
– Litości, wody!
– Przykro mi, proszę pana – rzekł ze współczuciem uprzejmy szwajcar – nie przyjmujemy gości bez krawatów.