>> Przeczytaj Ewangelię
Często wołamy: „Panie!” – a nie stoi za tym ani konkretna potrzeba, ani konkretne wyznanie Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Przypomina to wołanie dziecka, które nie wie, co zrobić. Św. Paweł również był dzieckiem, ale ostatecznie wyzbył się tego, co dziecięce. Apostoł z Tarsu stał się dojrzały i podobny do Jezusa, bo zaczął wypełniać Prawo miłością. Jeśli zatem chcemy odczytywać wolę Boga jedynie jako niewolnicze wymagania, które są nam stawiane, to nasz dom ugrzęźnie w piachu.
To nierozsądne, żeby w modlitwie i budowaniu pominąć miłość. Miłość, która nie przemija, która scala, która jest skałą, wolą Boga samą przez się. Sam św. Piotr o niej zaświadczył, odpowiadając trzykrotnie Jezusowi – „Ty, Panie, wiesz, że Cię kocham” na pytanie o wypełnianie Jego woli – „Czy miłujesz mnie?”
Nasze deklaracje mogą być różne – bo jeden syn powie ojcu – tak, zrobię to, a potem nie podejmie żadnych działań, drugi zaś na wstępie odrzuci propozycje ojca, jednak po dłuższym zastanowieniu powie swoje TAK i weźmie się do roboty. Liczy się więc podjęcie starania o miłość mimo słabości, które posiadamy.
I tu zaczyna się nasze powołanie. Tu, gdzie nasze pragnienia spotykają się z potrzebami świata. Tu, gdzie możemy dać świadectwo miłości, mówiąc swoje TAK w chwili obecnej na to, co słyszymy z Jego słów. W ten sposób budujemy królestwo Boże.
Juliusz Grzybowski
Kacper Pietraszewski