Znajdź przestrzeń, żeby się teraz modlić. Odłóż telefon, zamknij inne okna w przeglądarce. Spokojnie przeczytaj Słowo Boże. To słowo, które Bóg dziś kieruje do ciebie. Zadaj sobie pytanie: co to Słowo mówi mi dzisiaj? Później przeczytaj tekst medytacji i zapamiętaj ćwiczenie na jutro!
>> I Czytanie
>> II Czytanie
>> Ewangelia
Dzisiejsze pierwsze czytanie przekazuje nam orędzie o wielkiej radości! Oto pustynia i step zazielenią się, a źródła wód na nową wytrysną. Dla nas, żyjących wciąż wśród lasów i pól, ten obraz może być nieprzekonujący. Jednak dla Palestyńczyka, który wędrując po pustyniach Izraela nie miał, co pić był jasny. Jeszcze bardziej przemawiał, gdy zestawiło się go z ówczesną sytuacją. Jerozolima została zburzona, nie pozostał kamień na kamieniu. Dla Żyda proroctwo Izajasza znaczyło ni mniej, ni więcej – Miasto Dawidowe zostanie odbudowane, a wierni Bogu powrócą z wygnania.
Dzisiaj ten obraz nabiera znaczenia, gdy spojrzymy na swoje serce, które często jest niczym pustynia. Jesteśmy wysuszeni przez brak życia duchowego i grzech, przez rozmaite troski i problemy, które odbierają nam radość życia. Ale i my możemy liczyć na ratunek. Chrystus jest w stanie przemienić tę pustynię w ogród. W midraszu żydowskim o grzechu pierworodnym można przeczytać, że po grzechu raj zaczął schnąć – kwiaty opadały, trawy żółkły, aż w końcu wszystko stało się pustynią. Wtedy jednak gdy przyjdzie Mesjasz, ogród na nowo zakwitnie. Bo grzech zostanie ostatecznie pokonany i ziemia zamieni się na nowo w raj.
Druga obraz zawiera dzisiejsza Ewangelia. Jan jest uwięziony. Ten potężny Jan, który grzmiał, wzywając do nawrócenia, teraz nie może się ruszyć. Co więcej spodziewa się, co się z nim stanie – wie, że czeka go śmierć. Niektórzy egzegeci twierdzą, że właśnie dlatego posyła uczniów do Jezusa. Aby im wskazać mistrza – żeby wiedzieli za kim pójść, gdy on zostanie zabity.
Ale jest też napięcie w pytaniu Jana. Człowiek, który dopiero, co deklarował, że spotkał Baranka Bożego, teraz nie wie z kim ma do czynienia. Powątpiewa. Wiezienie, w którym przebywa to nie tylko więzienie fizyczne, ale też więzienie wątpliwości i lęku. W końcu spodziewał się Mesjasza, który da Izraelitom wolność, tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Jezus odpowiada na te wątpliwości, cytując siedem znaków mesjańskich z księgi proroka Izajasza. Umarli zostają wskrzeszeni, ślepi widzą, chromi doznają uzdrowienia… Jasne znaki, że Jezus jest Bogiem, że jest zapowiedzianym Królem. Trudno jednak czasem zobaczyć takie rzeczy, gdy doświadcza się cierpienia. Wokół nas także ludzie odzyskują wzrok, gdy dokonuje się ich nawrócenie; zaczynają słyszeć, gdy przestają koncentrować się tylko na sobie; są wskrzeszani, gdy Bóg wyprowadza ich z ciemnych dolin zniechęcenia i depresji. Rzadko jednak zwracamy uwagę na te znaki.
Jest jeszcze jeden szczegół tej Ewangelii. Wśród siedmiu znaków Mesjasza brakuje jednego. Jan doskonale wiedział, którego i pewnie zadrżał, gdy uczniowie go pominęli. Uwięzieni wychodzą na wolność. Tego Jezus nie wypowiedział a Jan zrozumiał, że już więcej nie ujrzy świata, że zostanie pozbawiony życia. Z pewnością nie takiego Mesjasza oczekiwał, ale zapewne dopiero teraz zrozumiał, że Jezus faktycznie tym Mesjaszem jest.
Dlatego, bo zna jego serce, zna jego wątpliwości i sytuację. Może przypomniał sobie Pieśń o Słudze Cierpiącym. Uświadomił sobie, że skoro jest Poprzednikiem Boga, tym który ma Go zapowiedzieć światu, to może i on musi wziąć udział w tym cierpieniu. I choć jego ciało zostanie zburzone jak niegdyś Jerozolima, to zostanie też odbudowane i rozkwitnie niczym ogród na pustyni.
ks. Piotr Rymuza, DA SANDAŁ
>> ĆWICZENIE NR 14
Znajdź 15 minut na lekturę Pisma Świętego. Modląc się wcześniej do Boga o światło i radę, otwórz je w dowolnym miejscu.
>> BAJKA NA DOBRANOC
B. Ferrero, „Świerszcz polny”
Pewien mądry Hindus miał przyjaciela, który mieszkał w Mediolanie. Poznali się w Indiach, dokąd Włoch udał się z rodziną na wycieczkę. Hindus był przewodnikiem włoskich turystów i pokazał im najbardziej charakterystyczne zakątki swej ojczyzny.
Zaprzyjaźniony Mediolańczyk wdzięczny za to, zaprosił Hindusa do swojego miasta. Hindus długo nie mógł zdecydować się na wyjazd, ale w końcu uległ namowom przyjaciela i pewnego pięknego dnia wysiadł na lotnisku Malpensa pod Mediolanem.
Następnego dnia mieszkaniec Mediolanu i Hindus spacerowali w centrum miasta. Hindus o czekoladowej twarzy, z czarną brodą i w żółtym turbanie przyciągał spojrzenia przechodniów. Mediolańczyk był ogromnie dumny ze swojego egzotycznego przyjaciela. W pewnym momencie na Placu San Babila, Hindus zatrzymał się i spytał:
– Czy słyszysz również i ty to, co ja słyszę?
Mieszkaniec Mediolanu, trochę zaskoczony, natężył słuch, ale przyznał, że słyszy jedynie wielki hałas wywołany ruchem miejskim.
– Tu w pobliżu znajduje się śpiewający świerszcz – stwierdził Hindus.
– Mylisz się – powiedział mieszkaniec Mediolanu. – Ja słyszę jedynie zgiełk miejski. A zresztą tutaj nie ma świerszczy.
– Nie mylę się. Słyszę śpiew świerszcza – upierał się Hindus i zaczął poszukiwania wśród liści kilku nędznych drzewek. Po chwili pokazał przyjacielowi, który sceptycznie obserwował go, małego owada. Wspaniały świerszcz niezadowolony, starał się ukryć przed osobami zakłócającymi jego koncert.
– Widzisz świerszcza? – spytał Hindus.
– Rzeczywiście – przyznał Mediolańczyk. – Wy Hindusi macie słuch bardziej wyostrzony od białych…
– Tym razem ty się mylisz – uśmiechnął się mądry Hindus. – Zobacz tylko…
Hindus wyciągnął z kieszeni małą monetę i rzucił ją na chodnik. Natychmiast cztery czy pięć osób odwróciło się i spojrzało.
– Widziałeś? – spytał Hindus. – Ten pieniążek zadźwięczał o wiele słabiej od śpiewu świerszcza. A jednak tylu białych usłyszało go.